Cz.2. Bajkowy sztych

Rozmowa z autorem

Cz.2. Bajkowy sztych



Andrzej Talarek – inżynier, absolwent Politechniki Śląskiej. Współtwórca min. Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Prezes zarządu w spółce produkującej urządzenia elektroniczne. Mimo to poeta, który cały czas intensywnie tworzy. Autor niezliczonej ilości felietonów, twórca bajek, pisarz wierszy. Na swoim koncie poszczycić się może pięcioma zbiorami poezji oraz pracą nad kolejnymi dwoma. Jest bajkopisarzem „po godzinach”. 
Literackie efekty jego pracy odszukać możemy na blogu, który redaguje andrzejtalarek.blogspot.com oraz andrzejtalarek.pl. Pod kolejnym adresem znajdziemy pisane przez niego bajki: bajki-szachrajki.blogspot.com.
Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, przyznawanym przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, za działalność na rzecz krzewienia kultury.


Lubi Pan pisać bajki?
Pisanie bajek to jest wspaniała rzecz. Przyznam, że trzeba mieć natchnienie większe niż do wiersza. Trzeba pisać je w odpowiednim nastroju, wręcz w krytyczno-kpiącym. Dzięki temu język jest cięty zaś teść pisana z werwą. Czasami bardzo mi brakuje takiego nastawienia. Jednak kiedy ono następuję, piszę je namiętnie. Choć musze się przyznać, że ostatnio leżą odłogiem. Po mimo, że są to krótkie formy to jednak cały czas staram się je maksymalnie kondensować.
Wciąż noszę w głowie myśl aby je wreszcie przeglądnąć, zczytać, opublikować. Kierowane są do specjalnie wybranej grupy odbiorców. Moje bajki są dość skomplikowane, to trudne opowieści, skierowane do wymagającego czytelnika. W mojej głowie wciąż pokutuje myśl, że jak pójdę na emeryturę to będę miał więcej chęci i czasu. (śmiech)
Dziękuję, że podczas tej rozmowy zachęcił mnie pan do kanonu bajek. Dochodzę do wniosku, że w sumie te opowiastki, to jedna z najfajniejszych rzeczy, które stworzyłem. Może wato odnaleźć wydawcę z prawdziwego zdarzenia, aby opublikować je w wersji klasycznej, papierowej. Ponieważ jestem prezesem spółki to staram się do pracowników podchodzić w ojcowski sposób oraz współtworzyć im w pracy dobrą atmosferę. Staram się nie denerwować ludzi i nie przysparzać im żadnych konfliktów. Łagodzić wiele spraw bo oni są bardzo nerwowi (śmiech) dlatego moje alter ego to pisarstwo. Mogę, nie krzywdząc  nikogo, dać upust swoim emocjom i być uszczypliwym, ba wręcz złośliwym konstruując moje teksty pisane ciętym językiem. To moja jaskinia do której często powracam. Wydaje mi się również, że ironia to jedna z cech bajek. Teraz również myślę nad bajką w której zegary zabrały ludziom czas. Takie to abstrakcyjne pomysły kołaczą mi się po głowie. (śmiech)

A co z Pana felietonami?
Felietonów napisałem już około tysiąca. Tutaj po prostu siadam i piszę. Mam nadzieję, że ktoś je czyta. (śmiech) Nie przykładam uwagi do tego aby żebrać o publikację moich teksów. Taki mam charakter po prostu. Posiadam swojego bloga dzięki, któremu komunikuję się ze światem. Staram się aby treści były kontrowersyjne i pobudzały do dyskusji. Chciałbym aby nikt nie przechodził koło moich tekstów obojętnie. Aby zwrócił uwagę i na chwilę zastanowił się nad poruszanym aktualnie tematem. Generalnie to felietony spowodowały, że powstawały pomysły jakie idee warto przekazywać.
Felietony w moim wydaniu są bardzo zaangażowane społecznie. Staram podążać za swoim wewnętrznym czytelnikiem. Z biegiem czasu wartości przyświecające nam na co dzień ewoluują.

A co z Pana twórczością poetycką?
Przez pierwsze trzy tomiki trochę rymowałem (śmiech), a trochę konstruowałem taką poezję bardziej współczesną. Czwarty tomik, był niejako rozliczeniem z życiem. Pierwotnie nazwałem go „Ja Piłat”, jednak czułem obawę wymyślając taki tytuł. Dlatego Tomik nosi nazwę „Jak Piłat”. Następnie powstały tomiki „Komórki rakowe” i „Rozwiązania wewnętrzne”.
Będę wydawał również kolejny, szósty tym razem, tomik wierszy. Składa mi go oczywiście moja córka. Przewiduję, że ukaże się w okolicach marca lub kwietnia. Jestem na etapie bardzo precyzyjnego pisania. Denerwuje mnie poezja „o niczym” dlatego staram się nadać głębię tym moim wierszom.

Czy ma Pan dystans do siebie i do swoich prac?
Staram się nie popaść w samouwielbienie. Wiem, które teksty są dobre, a nad którymi warto jeszcze popracować. Podczas pisania wierszy, gdy któryś nie wyszedł mi tak jak chciałem to myślałem sobie „Boże, dzięki że mogłem pochwycić Twoją stopę, dziękuję Ci za to że tak fantastycznie pokładały mi się strofy” (śmiech)

A co ze spotkaniami autorskimi?
Na moich spotkaniach, zaproszeni goście najbardziej gustują w moich wierszach klasycznych, śpiewnych, z rymem i rytmem. To się ludziom bardzo podoba. Trudniejsza poezja nie jest już tak w modzie.

Czy odczuwa Pan upływ czasu?
Z tym czasem to jest tak, że każdy to odbiera inaczej. Moi koledzy będący już na emeryturze często pytają „Andrzej, czy tobie też tak szybko ten czas leci?”. Ku zdziwieniu ogółu odpowiadam w tedy „słuchaj, ale mi nie leci szybko. Dokładnie tak jak leciał, tak i leci teraz. Nie zauważam przyspieszenia.”. Zacząłem rozmyślać nad tym dlaczego oni tak uważają. Doszedłem do wniosku, że większość z nich zaczyna żyć w pewnego rodzaju bezczasie – zupełnie jak Pan Bóg. Jakby przestali mieć znaczniki czasowe. Ja muszę być na ósmą w pracy, więc wstaje 10 minut po godzinie szóstej. Pracuję do 16, następnie mam kolejne terminowe spotkanie i resztę zajęć. Emeryt rano nie musi wstać, w sumie może wstać o dowolnej godzinie. Może poleżeć sobie, pochodzić. Jemu czas leci szybko, w przeciwieństwie do mojej czasoprzestrzeni. Poza tym staram się być bardzo aktywny, to również pomaga przy pisaniu. Chodzę na siłownie. Nawet staram się przed każdą rocznicą pójść  poćwiczyć i zrobić sobie zdjęcie. Ruch jest tą formą aktywności, która powoduje przypływ sił i zdrowie. Zapewne jest tak również ze zdrowym myśleniem. (śmiech) Na moją lepszą przemianę miała również bardzo duży wpływ Ekstremalna Droga Krzyżowa. Po wielu przygodach udało mi się dostać na miejsce. To było bardzo motywujące.

Jak powstaje inspiracja?
Kiedy ma już pomysł w głowie to zaczynam się zapoznawać ze wszystkimi materiałami, które są z nim związane. Często jest już wiersz na pół strony zaś poniżej morze materiałów związanych z tematem. Czasami również jest tak, że dużo czytam aby napisać krótki wiersz.
Również chodzę, patrzę, słucham i następnie piszę. Felietony powstają najczęściej kiedy jestem na coś zdenerwowany. Czytelnicy pytają dlaczego treści są takie cięte i poruszają kontrowersyjne tematy. Zawsze odpowiadam, że od chwalenia to jest „dział promocji” dajmy na to urzędu miasta lub powiatu. (śmiech) Natomiast moim zdaniem rolą felietonu jest krytykowanie pewnych zachowań, pewnych zdarzeń. Czasami widzę, że ludzie bardzo się przejmują tym co napiszę i bardzo to przeżywają. Czasami bardzo mi ich szkoda.
Z kolei pomysły na wiersze przychodzą bardzo naturalnie. Czasami to złota myśl, czasami wewnętrzny smutek i zaduma. W tedy siadam i piszę. Zazwyczaj szybko poprawiam i biorę się za następny.
Jeśli chodzi o sprawę bajek to już część jest po poprawkach. Bajki pisze się najdłużej. O ile felieton potrafi powstać w jeden wieczór to bajki trzeba pisać na ogół kilka dni. Potem oczywiście muszę je jeszcze raz przeczytać i popoprawiać. Czasami tak intensywnie poprawiam, że już sam gubię się w tym co chciałem napisać. (śmiech)

A jak powstają tytuły?
To jest świetna sprawa. W przypadku felietonów to wręcz priorytetowe ponieważ takie formy powinny przyciągać tytułem. Nie chcę dawać tytułów prymitywnych, wręcz prostackich, które świadomie wprowadzają w błąd. Piszę jeden tytuł i wielokrotnie koryguję go aż do uzyskania zadowalającej mnie formy. Często poświęcam dużo czasu zastanawiając się nad odpowiednim sformułowaniem. W przypadku wierszy jest o wiele prościej. Tam treść nagłówka przychodzi naturalnie z tematem.

Kiedy znajduje Pan czas na pisanie?
Często piszę po pracy. Nie oglądam telewizji dlatego już w tym momencie mam więcej czasu.
Tak samo mam czas aby wybrać się na siłownie. Napisałem również z tego powodu felieton pt. „Mój przyjaciel mięśniak”. I nagle gdzieś wewnętrznie zaprzyjaźniłem się z tymi ludźmi. Oni wszyscy są bardzo sympatyczni, witają się na tej siłowni podając sobie spocone ręce. Generalnie jest bardzo dobra atmosfera. O tamtego czasu zaczęto mnie tam zauważać. Ponieważ chodzę tam już kilka lat to otrzymałem lepszą szafkę od obsługi. (śmiech)

Jak sprawdzić czy tekst jest dobry?
Jest taka metoda, szczególnie dla wierszy. Mianowicie trzeba wiersz samemu na głos przeczytać i posłuchać również siebie jaki to ma oddźwięk. Tu jest różnica. Fajnie się czyta oczami, jednak podczas czytania nie brzmi już tak dobrze. Osobiście staram się tak pisać aby się dobrze czytało na głos.

Dobra książka to?
Książka skondensowana, w której w niewielkiej objętości mogę znaleźć wiele pomysłów i inspiracji, nowych wniosków. Nie lube powieści rozwlekłych, powieści „o niczym”. Musi być konkret.

Dobry wiersz to?
To wiersz o klasycznej, spójnej formie, pełen treści. Twórczość Stanisława Barańczaka jest tu dobrym przykładem.

Dobry felieton to?
To felieton aktualny, nie dłuższy niż 2 strony a4 (czcionka 12 pkt.). Płynny w czytaniu, nie bojący się poruszać trudnych tematów, wręcz wychodzący poza schemat który jest używany w codziennej prasie.

Gdyby mógłby Pan cofnąć się w czasie do ważnego momentu związanego z Pana twórczością to co by Pan sobie powiedział?
Zostań tym inżynierem, ale czytaj dużo, dużo klasyki. Dokładnie tak bym sobie powiedział … i zostałem inżynierem … i czytałem dużo klasyki (śmiech) Czyli powiedziałbym sobie dokładnie to co mówiłem mojej młodej koleżance-poetce, która wydała już kilka tomików poezji i otrzymała bardzo pozytywne recenzje. Wszyscy ci krytycy z uporem maniaka powtarzają jej „idź na polonistykę”. Ja natomiast powiedziałem jej „dziewczyno chciałaś być lekarzem – idź na medycynę, ale pisz i czytaj”. Dokładnie to samo powiedziałbym sobie cofając się na chwilę w czasie.

Komentarze