Cz.2. Z tradycją w nowoczesność

Rozmowa z autorem

Cz.2. Z tradycją w nowoczesność



Jan Tulik – ur. w 1951 roku. Polski poeta, prozaik, publicysta. W jego dorobku możemy odnaleźć takie tytuły jak: zbiór opowiadań „Gry nieużyteczne”, dramat „Kontynenty” jak również słuchowiska radiowe np. „Próba czytania”. Wielki pasjonat poezji. Jego teksty były publikowane na łamach czasopism „Kultura”, „Poezja”, „Twórczość”, „Tygodnik Kulturalny”. Był pierwszym redaktorem naczelnym czasopisma „Nasz Głos” gdzie do dziś chętnie publikuje. Laureat wielu nagród, wśród których odnajdziemy min. Nagrodę im Stanisława Piętaka, Nagrodę im. R. Milczewskiego-Bruno, Nagrodę Fundacji Kultury. Wielokrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki. Wieloletni pracownik Wojewódzkiego Domu Kultury w Krośnie. Jest dyrektorem Saloniku Literackiego działającego przy Krośnieńskiej Bibliotece Narodowej. Podczas rozmowy telefonicznej opowie o swojej literackiej drodze.


Jak wygląda Pana warsztat pracy?
Dla przykładu jedna moja powieść ma 18 lat. W zasadzie tam się niewiele zmienia wewnątrz tej powieści. Ja jednak wciąż mam wrażenie, że powinienem zwrócić uwagę na wiele mało istotnych rzeczy. Dlatego wciąż poszukuję i staram się udoskonalać swój warsztat. (śmiech)

Czy ma Pan określone pory dnia w których Pan tworzy?
Niestety, nie potrafię tak pisać. Chodź mam kolegę, który pisze codziennie właśnie po kilka wierszy. Z tego wybieram kilka do druku. Zapewne mu to służy, (śmiech) ja jednak tak nie potrafię. Piszę kiedy czuję potrzebę zanotowania moich przemyśleń.

A co z weną?
Cyprian Ksawery Gerard
Walenty Norwid
(1821-1883)
polski poeta, prozaik,
dramatopisarz, eseista,
grafik, rzeźbiarz,
malarz i filozof 
Na Puszczy.
 Legenda o Janie
z Dukli J. Tulik, 2014
Michał Kazimierz Heller
ur. w 1936 r.,
polski prezbiter
katolicki,
teolog, profesor
nauk teologicznych
Tak, jestem przekonany, że wena istnieje. W socjalizmie określano ją mianem „stanu dyspozycji psychicznej”. Używano wszystkich możliwych określeń, tylko i wyłącznie aby zastąpić słowo „natchnienie”. Ale ja wierzę, że ono istnieje. Norwid mówił, że poetą się jest. Jest się w każdym momencie człowiekiem, ale nie w każdym momencie się pisze i notuje. Na drugim biegunie wspomniany wcześniej Przyboś uważał, że poetą się bywa – i również miał rację, bo się bywa, bo się pisze w danej chwili. Jedno i drugie wydaje się być prawdą. W istocie jednak jest tak, że przychodzi jakaś myśl tak naprawdę nieoczekiwanie. Wielokrotnie człowiek idąc przez miasto zasłyszy jakieś zdanie, a wyobraźnia sama podpowiada co z tym dalej zrobić. Albo spogląda człowiek na roziskrzone niebo i pyta się za ks. prof. Michałem Hellerem, „a jednak te piksele ktoś musiał stworzyć” – odnosi się to również do pisarstwa. Nie aranżuję sobie sam czasu pracy. W przypadku prozaików, do których sam się śmiało zaliczam, jest to wskazane. Chociaż i tu są wyjątki. Pisząc „Legendy o św. Janie z Dukli”, przez dwa tygodnie siedziałem codziennie po kilka godzin, pochylając się nad tekstem.

Jak wygląda mityczna postać, która wprowadza Pana w świat w którym Pan pisze?
Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Najważniejszy dla mnie, wprost kosmiczny, to sposób myślenia wielkiej przestrzeni totalnej. Kiedy chcę ogarnąć prawdę świata i prawdę o świecie. Opisanie pewnego zdarzenia jest jedynie pretekstem, aby pokazać istotę żywą, myślącą w obszarze niezmierzonym. Kiedy czytam, że czarna dziura pochłonęła galaktykę, odległą od nas 200 miliardów lat świetlnych – wiemy co to jest rok świetlny, a cóż dopiero taka odległość – to dopiero uzbrajam się w pytania potrzebne do dalszej twórczości. Pytania typu: „Jak?”, „Kto?”, „W jakim celu?”. To jest właśnie istota i sedno zagadnienia. Być może to jest moja muza.

Co sądzi Pan o audiobookach? Czy warto „publikować” i wydawać w tej postaci? Czy to dobra droga dla literatury?
Olga Tokarczuk
ur. 1962 r.,
polska pisarka, eseistka,
autorka scenariuszy,
poetka, psycholog
Sądzę, że to alternatywa godna rozważenia. To jest pytanie o przyszłość. Olga Tokarczuk mówi: „...Wiesz co? Ja sobie to pozwoliłam wydać w formie audiobooka ponieważ ktoś jedzie i woli słuchać, wiesz, no dajmy na to kierowcy...” To na pewno jest przyszłość mediów. Notabene moje „Legendy” zostały wydane właśnie formie audiobooka, przez Bibliotekę Wojewódzką w Rzeszowie. Jakaś to przyszłość jest na pewno. Nie wiem jeszcze czy to różnica podobna do różnicy pomiędzy malarstwem a fotografią, kiedy w XIX w. Zaczęto toczyć werbalne boje, dotyczące „niby” pochłonięcia malarstwa, właśnie przez fotografię. Zaś później stało się wprost przeciwnie. Można śmiało powiedzieć, że rozwinęła się do rozwoju malarstwa. Malarstwo z realistycznego przeszło w impresjonizm dzięki pracom Braque’a i Picassa. Zaś my mieliśmy Kandyńskiego w roli twórcy abstrakcji. Idąc tym tropem myślenia, może audiobook i książka papierowa będą się doskonale uzupełniały.

Czy rewolucja cyfrowa spowoduje zniknięcie „papierowych” książek?
Czy to spowoduje zniknięcie, klasycznej, papierowej książki – nie wiem. Osobiście, z perspektywy dojrzałego mężczyzny, wychowanego na papierowych książkach, (śmiech) lubię zaznaczyć sobie ołówkiem ważne dla mnie fragmenty tekstów. Z szacunku do książek, tylko i wyłącznie ołówkiem, nigdy książek nie kalam długopisem. Wolałbym, żeby mimo wszystko pozostała w formie klasycznej „cegły”. (śmiech)
Trzeba również wziąć pod uwagę, że ekonomia będzie miała decydujący wpływ na to jak potoczą się losy poczciwej „cegły”.
Jak ja widzę w nielicznych księgarniach, ułożone na półkach książki to wiem, że mogę podejść i dotknąć, otworzyć, przeczytać pierwsze, kluczowe zdanie. Czuję zapach drukarskiej farby i świeżego papieru.

Dlaczego papier jest tak charakterystycznym wyróżnikiem?
Johannes Gutenberg
(1400-1468),
niemiecki rzemieślnik,
złotnik i drukarz,
twórca pierwszej
przemysłowej metody
druku na świecie
Biblia Gutenberga
Papier pachnie i ma swoją specyfikę, strukturę, tajemnicę. Chociaż dzisiejszy papier, chyba nie do końca jest klasycznym papierem. To raczej są odpowiednie masy.
Mamy również mnogość jego odmian. Warto zwrócić na używane często w beletrystyce papier spulchniany. Również poczciwa kreda, po której ślizga się druk nadaje odrobiny szlachetności.
Czcionka z ligaturą
(złożeniem dwu liter)
Okładka, dawniej, to w zasadzie była forma deski, i stąd powiedzenie „czytać coś od deski do deski”, czyli od okładki do okładki. Człowiek z przed pierwszej wojny światowej, widząc dzisiejszą książkę byłby mocno zaskoczony jej wyglądem. Zapewne zastanawiałby się, czy zabrakło dalszych stron. (śmiech)
Kaszta zecerska
z czcionkami
To wszystko zaczęło się od Gutenberga i ruchomej czcionki. To rewelacyjne osiągnięcie. Gutenberg nie przewidział, że będą zakazywać mieć Biblię. Przez długi okres czasu jedyne egzemplarze Biblii znajdowały się w trudno dostępnych klasztornych bibliotekach. Zresztą była przykuta do pulpitu, z którego korzystali „mniejsi”. Plebs nie miał możliwości czytania, ponieważ nie był kształcony.
Strona z drzeworytniczej
Biblia pauperum z XV w..
Pośrodku „Zwiastowanie”,
po lewej „Kuszenie Ewy”,
po prawej „Runo Gedeona”
Poza tym Biblia była utworem, który mógł wywoływać różne podejrzenia, z uwagi na swoją niejednoznaczność. To jest kapitalne dzieło, które można odczytywać pod różnym kontem. I stąd właśnie powstawały różne odłamy wiary, ponieważ wielu z czytających dopatrywała się czegoś innego.
Oprawy starych książek
Z biegiem czasu Biblia jednak została upowszechniona. Z kolei w drewnianych kościołach, polichromie na ścianach były stworzone na bazie scen biblijnych. Biblia Pauperum z łac. Biblia ubogich, którzy nie umieli czytać, ale widzieli ilustracje przedstawiające sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Również możemy zauważyć horror vacui, czyli lęk przed pustym miejscem. To smutne historie, jednak dzięki nim możliwe było doprowadzenie do ludzkiej światłości.

Jak Pan zdaniem powinna wyglądać dobra książka?
Tutaj trzeba wyjść od czcionki. Ona poszła w różnych kierunkach. Idea czcionki została rozproszona. Gdy początkowo znalazła się na kartkach papieru, następnie w postaci obrazu w obiektywie fotograficznym, by pognać w stronę zapisu elektronicznego. De facto nadal jest to czcionka. Tutaj chciałbym podziękować Gutenbergowi, bo gratulacje nie byłyby stosowną formą w tym przypadku. Dziękuję mu, że potrafił zasiać 24 ziarna, które w wyniku różnych mutacji dały miliardy tekstów, ksiąg, wiedzy w różnej postaci. Od elektronicznej poprzez wciąż jednak obecne wersje papierowe.

Czy w Pana drodze literatury, była postać, która wywarła na Panu poważny wpływ?
Stanisław Antoni
Grochowiak,
pseudonim „Kain”
(1934-1976),
polski poeta,
dramatopisarz,
publicysta,
scenarzysta filmowy
Tadeusz Nowak
(1930-1991),
polski poeta i prozaik
Trudno powiedzieć „ktoś”. Było kilkunastu znakomitych pisarzy i autorów. Ten panteon zmieniał się w zależności od czasu. Można powiedzieć, że wachlarz ważnych osób się udoskonalał. Wstępował wciąż na nowe piętra. To byli autorzy którzy w jakiś szczególny sposób mi imponowali i których świetnie rozumiałem, z których wrażliwością się utożsamiałem. W początkach mojego pisania to było pokolenie 56, czyli pokolenie współczesności: Tadeusz Nowak, Stanisław Grochowiak, Tadeusz Śliwiak, Jerzy Harasymowicz. Przedyskutowaliśmy razem wiele godzin na temat literatury.
Tadeusz Śliwiak
(1928-1994),
polski aktor i poeta
Oczywiście nie wymieniłem wszystkich, jednak to właśnie Ci pisarze od których czerpałem i z czasem lepiej poznałem. Byli nieco starsi ode mnie, ale znowusz nie tak wiele.
Jerzy
Harasymowicz-Broniuszyc
(1933-1999),
polski poeta
To właśnie wtedy zacząłem pisać krytykę literacką. Miałem stałą rubrykę z recenzjami w „Życiu literackim”. Pamiętam jak Śliwiak dzwonił do mnie z Krakowa do Krosna, a przypominam, że były to czasy które specjalnie trzeba było zamawiać rozmowy. Mówi do mnie: „Janku pierwszy esej!”. Ja mu na to odparłem: „Słuchaj, to nie jest esej, tylko recenzja rozwinięta” (śmiech). Był zachwycony, że nadałem temu szerszą formę. To było to pokolenie które mnie inspirowało.
Fiodor
Michajłowicz
Dostojewski
(1821-1881),
rosyjski pisarz i myśliciel
Anton Pawłowicz
Czechow
(1860-1904),
rosyjski nowelista
i dramatopisarz
Dalej klasyka i romantycy. Klasyka światowa. Uwielbiam czytać Dostojewskiego i Czechowa. Co 2-3 lata czytam od nowa te same książki. Za każdym razem odnajduję w nich coś nowego. Ostatnio również odświeżyłem „Życie Gargantui i Pantagruela”, czytam Maurice Maeterlinck’a „Życie pszczół” i „Inteligencja kwiatów”.

Kiedy Pan zaczął pisać recenzje?
Strona tytułowa
Życia Literackiego
Kiedy wydałem już kilka tomików, postanowiłem się zmierzyć z pisaniem recenzji. Leszek Bugajski, wówczas opiekującym się działem recenzji w „Życiu literackim”, dał mi szansę się wykazać na tym polu. Zrobił to z przekory jednak uchylił mi pewne drzwi. Pierwszą recenzję napisałem odręcznie i z mozołem przepisałem na maszynie do pisania.
Leszek Bugajski
ur. 1949 r.,
krytyk literacki,
publicysta, redaktor
Jednak cały czas w głowie kołatała się niepewność, czy ta pierwsza próba będzie udana. Z powodu braku odzewu postanowiłem zadzwonić i spytać czy mój tekst został przyjęty. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem w słuchawce: „A to Pan. A to pan nie widział świeżego numeru? No bo w dzisiejszym są te wszystkie recenzje. W sumie to już wysłałem do Pana prośbę o następne.”. I tak to się zaczęło. To był ważny punkt zwrotny. To była próba moich umiejętności. Chciałem sprawdzić sam siebie czy potrafię. I przez przypadek stało się to małym kłopotem, po do dziś dzień co jakiś czas ktoś się zgłasza po recenzję (śmiech).

A co z prozą?
Kolejny ważny punkt zwrotny to pierwsza próba napisania prozy. Przypominam sobie, że siadałem codziennie przez dwa miesiące w tedy i wiedziałem dokładnie co mam zrobić. Potem okazało się, że ta proza to fajne doświadczenie. Wysłałem później moje „dzieło” na konkurs i ku mojemu zdziwieniu otrzymałem chyba nawet drugą nagrodę. Dzięki temu sukcesowi w radiowej Trójce Marek Konrad przeczytał całą tę prozę. Zadzwonił do mnie Wiesław Myśliwski, którego uwielbiałem, ale w tedy nie miałem możliwości poznać osobiście. Spytał czy mogę udostępnić fragmenty tej książki dla jego dwumiesięcznika „Region”. Wstałem z krzesła kiedy zadzwonił i rozmawiałem na żywo z wielkim pisarzem.
Z czasem zauważyłem że mam za mało dialogów w tej mojej prozie. Często zastępuję dialog pewną formą opisu, przytaczam zdarzenia. Dzięki temu ten dialog nie jest mi tak bardzo potrzebny. Miałem potrzebę dialogowania pewnej kwestii. Napisałem „Kontynenty”, czyli dramat. Jeden z krakowskich teatrów, ma go w swoim repertuarze.
Zaproszono mnie również do udziału w tworzeniu słuchowiska radiowego i tam znowusz jakieś nagrody. (śmiech) Od tamtego czasu zamawiano u mnie te słuchowiska.
W moim przypadku z biegiem lat mam coraz więcej możliwości rozwoju. Proszą mnie cały czas o napisanie wierszy, prozy, dramatu, recenzji, krytyk, eseistyk. Mi się jednak wydaję, że zamiast się rozdrabniać to powinienem raczej się skupić na wewnętrznej dyscyplinie i wybrać dajmy na to moją ulubioną prozę. Wewnętrznie zawsze będę poetą, ponieważ to mój ukryty temperament. Mimo wszystko w prozie lepiej się czuję, ona dociera do szerszej publiczności.

Co w prozie jest najbardziej istotne?
José Donoso Yáñez
(1924-1996),
chilijski pisarz,
współtwórca bumu
na literaturę
iberoamerykańską
Julio Cortázar
(1914-1984),
wybitny argentyński
pisarz, tłumacz,
filozof i intelektualista
argentyński
Gabriel
García Márquez
(1927-2014),
kolumbijski
powieściopisarz,
dziennikarz
i działacz społeczny
Hiszpańskojęzyczne
wydanie powieści
"Sto lat samotności"





Proza może tworzyć magiczność. Uwielbiam literaturę iberoamerykańską. Prawdopodobnie za sprawą niesamowitego bumu w latach 70. Uwielbiam twórczość Jose Donoso i Julio Cortázara. Nie bez kozery Gabriel García Márquez otrzymał Nagrodę Nobla za utwór „Sto lat samotności”.

Czy autor może zaczynać twórczość od poezji, aby „dojrzeć” do pisania prozy?
Oczywiście. Proszę zwrócić uwagę, że niektóre frazy Wiesława Myśliwskiego są również poezją, tak jak i Olgi Tokarczuk, która to debiutowała właśnie jako poetka. Miałem w tym swój dyskretny udział, ponieważ widziałem jej pierwsze wiersze. Były świetne, niemniej postanowiła pisać prozę.

Jakie słowa chciałby Pan przekazać młodym adeptom literatury?
Chciałbym żeby pamiętali, że nigdy nie dociera się do tego centrum wiedzy, ponieważ jest to tajemnica. Twórczość jest niezbadaną tajemnicą. Trzeba wciąż dążyć do doskonałości, której całym szczęściem nigdy się nie osiągnie. Każdy z wielkich ludzi i twórców wszelkich dziedzin sztuki, dochodzi do czegoś nowego. Cały czas zmierzają i odkrywają nowe światy swojej wyobraźni i nie tylko swojej. Cały czas nieustannie poszukują. To praca permanentna, nieustająca. Trzeba z pokorą kroczyć drogą poszukiwania. Nie wolno się zrażać. Człowiek wrażliwy jest podatny na zrażenie się. Należy konsekwentnie, cierpliwie dążyć do obranego przez siebie celu. Wciąż poprawiać swój warsztat. Poszukiwać nowych, lepszych form. Cierpliwość jest wielką cnotą. Doceniać radość z kroczenia właściwą drogą. Jeśli nasze trudy nie zostaną docenione to być świadomym wartości własnych wysiłków. Istnieją ludzie życzliwie i mądrzy, potrafiący szczerze powiedzieć „Pisz, bo to ma sens”.

Gdyby mógłby Pan cofnąć się w czasie i spotkałby Pan sam siebie przed ważnym literackim wydarzeniem, to co by Pan sobie powiedział?
Z perspektywy dzisiejszej pewnie bym temu młodemu Tulikowi, który drży i zastanawia się czy to co zostało przez niego napisane ma sens, powiedziałbym: „Chłopie, wierz w siebie, bo bez wiary nic nie zaistnieje”.

Komentarze