Wena przychodzi niespodziewanie

Rozmowa z autorem

Wena przychodzi niespodziewanie



Anita Róg – poetka młodego pokolenia. Jej rodzinnym miastem są Poręby Dymarskie. Na co dzień uczennica II Liceum Ogólnokształcącego w Mielcu. Należy do Mieleckiego Towarzystwa Literackiego. Wszechstronnie uzdolniona; śpiewa, rysuje, gra na gitarze. Laureatka I miejsca w VIII Ogólnopolskim Konkursie „O różę Karoliny”. Zdobyła roczne stypendium literackie w IV Konkursie Poetyckim im. Jarosława Zielińskiego „Złota Róża”. Jej najnowszy tomik pt. „Szepty nieznajomej” jest już czwartym, w jej dynamicznie rozwijającej się twórczości.

Co sprawiło, że zaczęła Pani pisać?
Można powiedzieć, że tradycja rodzinna. Jakieś osiem lat temu znalazłam zeszyt mojej siostry z wierszami i zadałam mojej mamie pytanie (które do dziś pozostało bez odpowiedzi): „Dlaczego ona pisze?”. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że moja mama również tworzyła w młodości, więc i ja postanowiłam spróbować swoich sił w poezji.

Dlaczego właśnie poezja?
Szczerze mówiąc, nie ciągnie mnie do pisania prozy. Dzięki wierszom mogę uchwycić ulotną chwilę, uczynić ją trwalszą, zabalsamować moje myśli. W takiej formie nie tracą one na swojej delikatności. Proza wymaga według mnie konkretnego planu działania, rozpisania fabuły i kreowania świata przedstawionego krok po kroku. Ja jednak wolę takie nieuporządkowanie myśli, artystyczny nieład w twórczości. Oczywiście poezja nie jest moją jedyną pasją.

Czy kieruje się pani w życiu jakimś mottem, myślą przewodnią?
Nie mam konkretnego motta życiowego. Staram się kierować w życiu tym, aby być szczęśliwą i nie zmarnować ani chwili. Pragnę jak najlepiej wykorzystać swój czas. Jeżeli wpadnie mi w oko mocna sentencja, zapamiętuję ją i od czasu do czasu do niej wracam.

Jak wygląda Pani przygoda z twórczością?
Zaczęła się ona w szkole podstawowej (obecnie jestem uczennicą drugiej klasy liceum). Tam moje zdolności zauważyła  nieoceniona nauczycielka języka polskiego, która do dziś mnie bardzo mocno wspiera. Początkowo moje utwory ukazywały się na łamach gazetki szkolnej,
a pod koniec szóstej klasy szkoła wydała własnym sumptem kilka egzemplarzy książeczki
z wierszami. Potem przyszedł czas na mój pierwszy tomik, wydany z pomocą MiPBP
w Kolbuszowej. Nadałam mu tytuł: „Goniąc marzenia” (2015). Rok później ukazał się drugi: „Twarzą wiatru”. Następnie czekała mnie zmiana szkoły i zaczęłam uczęszczać do II LO
im. M. Kopernika w Mielcu. Tam, opiekę twórczą przejęło nade mną tworzące się wtedy Mieleckie Towarzystwo Literackie. W zeszłym roku opublikowałam dzięki niemu
„Pisane ciszą”, a teraz w druku są „Szepty nieznajomej”. Oczywiście były również publikacje na łamach gazet, na przykład w ukraińskiej „Krynicy” czy w „Naszym Domu Rzeszowie”
lub w almanachach pokonkursowych. W międzyczasie spotkałam
na swojej drodze wiele życzliwych osób, nie tylko literatów i poetów, którzy mnie wspierali
i robią to nadal. Miałam z tym dużo szczęścia.

Na kim Pani się wzoruje? Czyja twórczość jest aktualnie dla Pani najważniejsza?
Myślę, że nie staram się na nikim wzorować. Mam wokół siebie osoby, które podpowiadają mi, co byłoby dobre dla mojego rozwoju twórczego czy służą dobrą radą, czasem słuszną krytyką. Bardzo to doceniam. Moje fascynacje twórczością wielkich poetów bardzo szybko się zmieniają, ponieważ coraz częściej odkrywam kogoś godnego uwagi. Od kilku lat niezmiennie zachwycają mnie utwory Jarosława Borszewicza. Około dwa miesiące temu debiutancki tomik wydała młoda poetka, Anna Ciarkowska i on również przyciągnął moją uwagę. Podoba mi się jej sposób postrzegania poezji jako „współodczuwania”.
Lubię  także czytać wiersze Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza czy Edgara Allana Poe’go.

Co jest dla Pani inspiracją?
Wena najczęściej przychodzi do mnie niespodziewanie, można powiedzieć, że „z powietrza”. Zdarza się jednak, że po przeczytaniu książki lub wysłuchaniu piosenki o głębokim tekście jestem bardzo lirycznie nastrojona i powstaje wtedy wiersz. Od paru lat interesuje mnie tematyka aniołów oraz Nefilim i czytam każdą książkę o nich, jaka tylko wpadnie mi w ręce. Do tej pory, najbardziej do gustu przypadły mi serie Cassandry Clare: „Dary Anioła”, „Diabelskie Machiny” i „Mroczne Intrygi”. Po ich lekturze powstało kilka liryków,
na przykład „Parabatai” lub „Miasto popiołów”. Inspiracji szukam także w naturze, pięknie przyrody. Rzadko natchnieniem są dla mnie własne emocje czy zdarzenia, które wywarły na mnie mocne wrażenie.

W jaki sposób poezja oddziałuje na Pani życie?
Myślę, że jest dla mnie sposobem na przekazanie słów, których nie mam odwagi powiedzieć na głos. Sposobem na podzielenie się światopoglądem z innymi. Jest dla mnie ciekawym doświadczeniem, bo zdarza mi się słyszeć intrygujące interpretacje moich wierszy, na które sama nigdy bym nie wpadła. Dzięki mojej przygodzie z poezją nawiązałam mnóstwo ciekawych znajomości i odkryłam w sobie nowe pasje, na przykład do recytacji. Coraz więcej osób mówi mi, że powinnam pójść na studia aktorskie.

Proszę opisać ciekawą sytuację związaną z Pani twórczością.
Ostatnio w szkole zorganizowano sesję języka francuskiego. Pierwsza część nazywała się „Paroles, Paroles”  (słowa, słowa) i było to spotkanie z moją poezją… przetłumaczoną na język francuski. Pod okiem mojej nauczycielki dokonałam przekładu trzech wierszy
i przedstawiłam je rówieśnikom. Po prezentacji był czas na zadawanie pytań. Słuchacze okazali się wyjątkowo aktywni. Było to dla mnie nowe doświadczenie, bo próbowałam już kiedyś przekładać swoje utwory na inne języki, jednak zawsze lądowały one w szufladzie.
Po raz pierwszy ujrzało to światło dzienne. Był to również pierwszy raz, kiedy prezentowałam swoją poezję koleżankom i kolegom w tak licznym gronie i byli tym zainteresowani. Wywarło to na mnie duże wrażenie.

Który z utworów ma dla Pani największe znaczenie?
Każdy utwór jest dla mnie bardzo ważny. Jeśli musiałabym wybierać, to padłoby chyba na „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”. Jest on zupełnie inny niż pozostałe, napisany w lekko kpiarskim tonie i bardzo ważny dla mnie.

W jaki sposób bliscy reagują na Pani twórczość?
Mam w nich bardzo duże wsparcie. Przychodzą zawsze ze mną na spotkania autorskie, doradzają przy wysyłaniu prac konkursowych i motywują, gdy miewam chwile zwątpienia. Szczerze mówiąc, to gdyby nie moja mama, nie wydałabym pierwszego tomiku i nie rozpoczęłabym mojej przygody z poezją. Wstydziłam się bardzo publikować moje wiersze, bo uważałam (mimo pozytywnych opinii obcych osób), że się do niczego nie nadają. Ona jednak wciąż mnie na to namawiała i dzięki niej odważyłam się na wydanie książki.

Jak wygląda Pani warsztat pracy?
Zazwyczaj po prostu siadam i piszę. Czasem robię to na telefonie, jeśli obudzę się z natchnieniem w nocy, innym razem w kajeciku. Zdarza mi się pisać na lekcji, kiedy nauczyciel nie widzi (albo udaje, że nie widzi). Następnie zostawiam utwór na jakiś czas i wracam do niego później, podejmując decyzję czy coś z niego wyciąć, zamienić jakieś słowo, a może jeszcze bardziej przerobić. Decyduję czy w ogóle się do czegoś nadaje.


Proszę opisać swój najnowszy tomik poezji. Jakie emocje są z nim związane?
Jak już wspominałam, będzie on nosił tytuł „Szepty Nieznajomej”.  Wiersze w nim zawarte są w większości rozliczeniem się z samą sobą, z tym, kim byłam wcześniej. Tytułowa nieznajoma to ja z przeszłości – osoba, którą byłam, już nie jestem. Teraz się zmieniłam. Utwory są szeptami nieznajomej, bo przecież po napisaniu wiersza należy on do przeszłości. Nie odczuwam już emocji, które towarzyszyły mi przy jego pisaniu. Tomik ten jest aluzją do wcześniejszej publikacji, „Pisane ciszą” – teraz cisza zostanie przerwana, podmiot liryczny jest świadomy, że nie może dłużej milczeć. Całość jest wzbogacona o zdjęcia mojego kolegi – fotografika, Michała Krawca. Myślę, że utworzyło to całkiem ciekawą kompozycję.

Jakie emocje chciałaby Pani przekazywać swoim czytelnikom?
Myślę, że same pozytywne. Pomimo tego, że większość moich wierszy została napisana
w poważnym tonie, jestem postrzegana raczej jako pogodna osoba i chciałabym tym ciepłem
i uśmiechem dzielić się  z innymi. Oczywiście w mojej twórczości można znaleźć również radosne utwory..

Do kogo kieruje Pani wiersze?
Nie mam konkretnych adresatów. Jestem szczęśliwa, jeśli ktoś przeczyta mój wiersz i trafi do niego, być może poruszy.

Jak wyglądał proces wydawniczy wybranego tomiku poezji?
Pierwsze dwa tomiki wydałam z pomocą MiPBP w Kolbuszowej, więc wyglądało to inaczej niż współpraca z MTL. Teraz układam wiersze w tomik, korekty dokonuje moja nauczycielka języka polskiego ze szkoły podstawowej, następnie proszę kogoś o napisanie posłowia. Potem informatyk dopracowuje szatę graficzną i okładkę, a na końcu gotowy tomik musi uzyskać zgodę zarządu MTL, by trafić do druku.

Jakie plany na przyszłość?
Jestem w liceum na profilu biologiczno-chemiczno-matematycznym, więc marzy mi się pójście na studia medyczne. Jeśli jednak nie pójdzie mi z tym dobrze, to alternatywnym rozwiązaniem jest dla mnie filologia jednego z języków obcych, ponieważ lubię się ich uczyć.
Nie zamierzam jednak rezygnować z pisania, bo to mój sposób na oderwanie się od szarości codziennego życia.

Gdyby mogła się Pani przenieść w przyszłość za dokładnie 20 lat. Spotyka Pani samą siebie. Jest czas na przekazanie kilku zdań. Co pani sobie mówi?
Trudne pytanie. Myślę, że przekazałabym sobie, aby nigdy się nie zmieniać, nie dać się wpływowi innych. Pozostać tak bardzo szczera, jak jestem dzisiaj i być bardzo prawdziwa w tym, co robię. Nie tracić tego młodzieńczego zapału, mimo codziennych trudów życia. W końcu: „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”…

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze