Realizować swoją wewnętrzną powinność

Rozmowa z autorem

Realizować swoją wewnętrzną powinność



Zbigniew Michalski – twórca poezji, aforyzmów, wieloletni animator kultury. Prezes Mieleckiego Towarzystwa Literackiego. Założyciel i wieloletni prezes Grupy literackiej Słowo. W 2004 r. debiutował tomikiem "Na pięciolinii życia". Kolejne tomiki poezji to min. „Zakręty”, "Jeszcze", "Schody", "Bilans czerni i bieli". Laureat ogólnopolskich konkursów literackich. Odznaczony odznaką "Zasłużony dla kultury polskiej", "Brązowym krzyżem zasługi", "Nagrodą Zarządu Województwa Podkarpackiego" oraz "Nagrodą Honorową Zarządu Oddziału ZLP Rzeszów".


Jak zaczęła się Pana przygoda z literaturą?
Moja przygoda miała początek w Liceum Ogólnokształcącym do którego uczęszczałem w Kolbuszowej. Zostałem zauważony przez jednego z polonistów, którzy wówczas tam nauczali. Tak się złożyło, że był to sam hrabia Adam Czartoryski – niezwykle inspirująca osoba. To właśnie on, po powrocie do kraju, osiadł w Kolbuszowej. W późniejszym okresie napisałem nawet wiersz poświęcony jego pamięci. Jednak wracając do tematu to moja klasa wówczas była bardzo liczna. Liczyła około trzydzieści dziewięć osób, w tym dziewięciu chłopców. Między innymi dlatego też skupialiśmy się w koło naszego polonisty, bo to właśnie on miał coś interesującego do powiedzenia. Z uwagi na niebezpieczne czasy byliśmy szczelną, zamkniętą grupą. Bardzo rzadko dochodziły inne osoby. Odbiegając od tematu to wychowankiem tej szkoły był m.in. Marian Krzaklewski.

Jak Pan wspomina swoje początki?
Pomimo, że dostęp do informacji był nieporównywalnie bardziej utrudniony niż w dzisiejszych czasach to wspominam te czasy raczej sympatycznie.

Czy były ciekawe historie związane z Pana twórczością?
Starowałem w wielu konkursach. Nawet tutaj na gruncie Rzeszowskim. Pamiętam, że dostałem dwukrotne wyróżnienie. Od tego czasu nabrałem ochoty do pisania i moja twórczość potoczyła się dalej. Brałem również udział w konkursach organizowanych w Mielcu.

Czy w Pana czasach łatwo było wydawać swoją twórczość?
W tamtych czasach był deficyt wydawnictw. Dlatego ja podjąłem się tej wymagającej pracy i poświęcając własny czas wykonywałem książki. Z tamtego okresu pamiętam pięć almanachów oraz kilka roczników, również parę antologii. Wielka szkoda że obecne kierownictwo Mieleckiego Towarzystwa Literackiego nie kultywuje wydawania „Artefaktów”. To były bardzo cenne inicjatywy.

I jak dalej wyglądała Pana twórczość?
Powracając do tematu to mój pierwszy tomik poezji nosił tytuł „Na pięciolinii życia”. Powstał w 2004 r. Przed jego wydaniem startowałem w konkursach fraszek i aforyzmów, wierszy satyrycznych. Dzięki przejściu na rentę częściej pisuję poezję. W 2007 r. Powstał tomik poezji „Zakręty”. W 2010 r. wydałem tomik „Schody”, a  w 2017 r. tomik „Na przekór gwiazdom”. Ostatnio wydałem tomik pt. „Bilans czerni i bieli”.

Jest Pan związany od wielu lat ze środowiskiem poetyckim. Jest Pan również wieloletnim działaczem pracującym na rzecz twórców poezji. Co przez tyle lat zwróciło Pana uwagę?
Tak to prawda. Jestem związany z tym środowiskiem już wiele lat. Współtworzyłem to środowisko. Z mojej inicjatywy zostało wydane wiele publikacji. Znam na pamięć ścieżki które mozolnie, z wiarą we własne działanie, przeszedłem, aby nasza społeczność mogła godnie funkcjonować, jako społeczność poetycka. Przez wiele lat wiał mi wiatr w oczy. Jednak ja nie poddawałem się. Dzięki zaangażowaniu wielu osób dobrego serca, udało się wesprzeć wiele cennych działań. Moją uwagę zwrócił fakt, że część poważnych instytucji, która w statusach ma zapisane słowa o wsparciu takich najmniejszych, organicznych okruchów jak nasze Stowarzyszenie, często rzuca kłody pod nogi. Wielokrotnie spotkałem się z ignorancją, przez którą, ze względu na koszty nie mogliśmy uczestniczyć w wielu interesujących spotkaniach, będących dla nas bardzo ważnymi. Nie chcę przytaczać dokładnie o jakie podmioty chodzi, lecz pragnę zaznaczyć, że takie małe, żywotne, przepełnione pasją Stowarzyszenia, jak właśnie nasze, wzięły by z chęcią, bardzo często udział  w takich spotkaniach. Poza tym dla równowagi, spotkałem również wiele osób dobrej woli dla których kultura słowa jest bezcenna.

Co powiedziałby Pan samemu sobie gdyby miał Pan okazję cofnąć się w czasie i spotkać samego siebie?
Myślę , że wiele rzeczy można by było zrobić inaczej, chyba nieco lepiej. Powiedziałbym sobie żebym nie bał się wykorzystywać w pełni nadarzających się możliwości, nie wyważał na siłę otwartych na oścież drzwi. Wspomniałbym również sobie o tym, żebym zawsze „robił swoje”, realizował swoją wewnętrzną powinność, bez względu na którym pięterku tej literatury się stało. Czy na tym najwyższym poziomie, czy też na tych pośrednich pięterkach. To bardzo często przynosi dobre, pozytywne owoce, które docenia się po latach.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze