Cz.1. Klasyczne inspiracje

Rozmowa z autorem

Cz.1. Klasyczne inspiracje



Andrzej Talarek – inżynier, absolwent Politechniki Śląskiej. Współtwórca min. Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Prezes zarządu w spółce produkującej urządzenia elektroniczne. Mimo to poeta, który cały czas intensywnie tworzy. Autor niezliczonej ilości felietonów, twórca bajek, pisarz wierszy. Na swoim koncie poszczycić się może pięcioma zbiorami poezji oraz pracą nad kolejnymi dwoma. Jest bajkopisarzem „po godzinach”. 
Literackie efekty jego pracy odszukać możemy na blogu, który redaguje andrzejtalarek.blogspot.com oraz andrzejtalarek.pl. Pod kolejnym adresem znajdziemy pisane przez niego bajki: bajki-szachrajki.blogspot.com.
Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, przyznawanym przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, za działalność na rzecz krzewienia kultury.


Jak zaczęła się Pana droga związana z pisaniem?

Henryk Sienkiewicz
(1846-1916) – polski nowelista,
powieściopisarz i publicysta;
laureat Nagrody Nobla
w dziedzinie literatury
za całokształt twórczości
Od najmłodszych lat lubiłem czytać. Pamiętam, że kiedy byłem pierwszy raz w bibliotece to w oczach zacnej pani bibliotekarki zobaczyłem wprost niedowierzanie, połączone ze zdziwieniem. Była zaskoczona iż taki młody chłopaczek tak wcześnie zapisuje się do czytelni. (śmiech) Od tamtego momentu wiele czytałem. Gustowałem przeważnie w literaturze polskiej. Uwielbiałem Sienkiewicza zaś sam Potop przeczytałem trzy razy, Ogniem i mieczem chyba dwa i Pana Wołodyjowskiego - ze względu na zakończenie - tylko raz.

A jak to wygląda dziś?
Również dużo czytam jednak moim źródłem jest Internet. Bardzo dokładnie dobieram moje lektury.  Staram się wybierać ważne tytuły dla obecnej literatury. Raczej unikam powieści ponieważ mają dużo słów. Teraz staram ograniczać się w temacie wierszy czy też felietonów. Wychodzę z założenia, że trzeba pisać krótko i zwięźle. W tych czasach ludzie czytają pół strony i to dla niektórych już jest za dużo. (śmiech) Oczywiście są i tacy, którzy czytają grube tomiska, a ich regały bogate są w wiele tęgich tomów. Ja po prostu w moim wieku nie mam już na to czasu. Wolę coś skondensowanego, jakieś eseje na przykład.
Lubię bardzo kiedy książka ma nie więcej niż 250 stron. W tedy pod kontem czasu czytania do zawartej treści jest perfekcyjna.

Konstanty Ildefons Gałczyński
(1905-1953) – polski poeta,
autor wielu humoresek
Powracając do Pana początków jak potoczyła się dalej Pana historia?
Krzysztof Kamil Baczyński
(1921-1944) - polski poeta
czasu wojny
W momencie rozpoczęcia nauki na studiach inżynierskich rozpocząłem również czytanie dużej ilości poezji. W tedy również zacząłem pisać. Część z ówczesnej mojej twórczości publikuję obecnie na blogu. Choć moja twórczość zawsze posiadała odpowiedni poziom to czytając je po tylu latach często poprawiałem je w wybrany przez siebie sposób. Pamiętam, że pisząc je miałem wówczas 21 lat. Zachwycił mnie Baczyński. Choć nigdy nie potrafiłem pisać tak genialnie jak właśnie on. Jego wiersze to obrazy pisane słowem. To tak niezwykła dawka ekspresji i wyobraźni, zawarta w pisanych jego ręką wersach. Często czytałem na głos jego wiersze. Również Gałczyński wywarł na mnie niesamowite wrażenie. To był niezapomniany okres w moim życiu. Inspirowali mnie twórcy z kręgu polsko-rosyjsko-francuskiego.

Co było dalej?
Następnie nastała zima i zaniechałem pisania poezji. Już się nią nie interesowałem. Po długim okresie pałzy, nadszedł moment odrodzenia w tym temacie. Zaczęło się wszystko od jubileuszu 50-lecia mojego taty. Właśnie w tedy poczuł on w sobie ogromną chęć aby rzeźbić. Pamiętam, że wykonał wówczas ponad 200 rzeźb w drzewie lipowym. W tedy naszła mnie refleksja „co będę robił kiedy będę stary?”. Malować nie umiałem, rzeźbić nie umiałem. Postanowiłem pisać. Niemniej nie było to tak oczywiste. Ja przecież nie posiadam wykształcenia humanistycznego. Dlatego tak wiele przy pisaniu felietonów dało mi wcześniejsze pisanie pism urzędowych. W czasach kiedy piastowałem stanowisko zastępcy dyrektora Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Tarnobrzegu pisałem niesamowitą ilość pism. To były wręcz kolosalne ilości słów, które z racji wykonywanych obowiązków zmuszony byłem przelewać na papier. I to było również po części powodem dlaczego tak ceniłem prawników za ich precyzję i logikę myślenia. Opanowałem sztukę przelewania słów na papier pisząc pisma urzędowe. W pewnym momencie pisanie felietonów przyszło bardzo naturalnie. I w tedy też pojawiły się poezje.

Gdzie szukał Pan inspiracji?
Horacy
(łac. Quintus
Horatius Flaccus)
(65 r. p.n.e. - 8 r. p.n.e.)
 – poeta rzymski,
często określany
mianem największego
łacińskiego liryka
i mistrza satyry
Starałem nawiązywać podświadomie do klasyków. Sięgnąłem po Horacego. Czytałem go intensywnie. Jego teksty są bardzo nieczytelne, nie tyle z powodu tłumaczeń, ale tematyki, które porusza. Jest część jego poezji, którą da się przetłumaczyć na język dzisiejszy, ponieważ przeważnie tłumaczenia, które można spotkać pochodzą z XIX w. Powoli zacząłem pisać rymowane wiersze na wzór właśnie tych wierszy Horacego. Starałem się dodawać jak najwięcej elementów związanych z współczesnością. Byłem miło zaskoczony ciepłym przyjęciem mojej ówczesnej twórczości. Tak to się zaczęło. Z racji braku wykształcenia humanistycznego szukałem inspiracji w pracach uznanych twórców. Byłem ich wielkim pasjonatem.

Jean Nicolas
Arthur Rimbaud
(1854-1891)
– francuski poeta
Czy nastąpił wówczas jakiś ważny moment?
Kulminacyjnym momentem było zmierzenie się z twórczością mojego ulubionego przed laty, Arthura Rimbaud. Mówię sobie w sercu „Boże, przeczytam raz jeszcze ten Statek pijany”. Emocje, które wówczas powstały, spowodowały, że sięgnąłem powtórnie po pióro by napisać swoją wersję ulubionego wiersza z przed lat. Zatytułowałem go „Statek trzeźwy starością” po czym stworzyłem długi, rymowany utwór.

A co w temacie bajek, które Pan pisuje?
W między czasie przyszedł okres, że pisałem dla córek bajki. Poczułem taką wewnętrzną potrzebę aby to zrobić. Rozpocząłem prace. W sumie wyszło trochę nie dla dzieci – taki mam styl – cóż poradzić. (śmiech) Choć pierwsze kilka było stricte właśnie dziecinnych. Po jakimś czasie wprowadziłem Kota Horacego. Dzięki niemu nawiązywałem do postaci wielkiego twórcy. Te bajki wówczas zrosły się z tymi moimi wierszami zainspirowanymi twórczością „prawdziwego” Horacego. Potem pomysły przychodziły bardzo spontanicznie. Na przykład pisząc bajkę o imperatywie kategorycznym czytałem streszczenie rozprawki filozoficznej. W tedy właśnie przyszła myśl, że to świetny pomysł na bajkę. Z kolei w utworze mówiącym, jak król stracił stolicę, pomysł zaczerpnąłem wprost z „Pana Tadeusza”.

Komentarze